No to mamy 2012... Dla mnie nie zaczął się dobrze, choć impreza, na której byliśmy była cudowna (sylwester w stylu prohibicji we wrocławskiej Novocainie) to sam fakt tego iż to mój ostatni sylwester z P. sprawił, że nie czułam radości. Ogólnie ciesze się, że 2011rok już minął, to nie był dla mnie dobry rok, ostatni miesiąc jeszcze mnie w tym utwierdził.2012 też nie zaczął się najlepiej, ale może ostatecznie będzie lepiej. Od lutego mieszkam już sama, bardzo się boje, bo nigdy nie wynajmowałam niczego bez P., zawsze był w pobliżu. Czuję się jak upośledzona, bo nie wiem czy dam sobie rade, bo zawsze mogłam na niego, mniej lub bardziej, liczyć. Ale staram się być silna, zaciskam zęby i idę dalej. Kto wie co przyniesie ten rok... Miałam na niego inne plany, ale te najwidoczniej muszą poczekać:)
W Nowym Roku życzę Wam dużo ciepła, miłości, spełnienia marzeń i kolejnych wspólnych 12 miesięcy :)
dasz sobie rade,pamietaj,że siła jest Kobietą;) a plany?cóż,wyznacz sobie nowe;))))powodzenia!
OdpowiedzUsuńjasne,ze dasz sobie rade! i to bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńOczywiście,że dasz sobie radę! Nic w tym trudnego nie ma,a ile przyjemności;)
OdpowiedzUsuńTylko tych snickersowych lepiej nie;P
OdpowiedzUsuńa,daj spokój,porazka,prędko tam nie pojadę...
OdpowiedzUsuńa co u Ciebie...?
Ciasnym...a mój to też nie apartament;) Ale póki co nie jest mi specjalnie większe potrzebne.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki w takim razie:*
48m2 to całkiem sporo;P
OdpowiedzUsuńAle to już tak na pewno jesteś sama? Jednak się rozstajecie?
OdpowiedzUsuńhej,hej,co słychac????
OdpowiedzUsuń